sobota, 26 listopada 2016

Rozdział 12 cz.1

Nie wiele osób potrafi panować nad swoimi uczuciami. Niestety, ja również do nich należałem.

- Jace, wystarczy. Musisz odpocząć. Od ponad tygodnia przywołujesz kilkunastu Nephilim dziennie do żywych. Ja rozumiem, chcesz ją chronić, ale niedługo będziesz tak bardzo osłabiony, że tylko jej zaszkodzisz, a nie pomożesz. - Mój pradziadek miał rację, zresztą zawsze ją miał. Był bardzo mądry, a Tessa nigdy nie dodawała do jego życiorysu żadnych dodatkowych cech. Will był po prostu najwspanialszym człowiekiem, jakiego można było kiedykolwiek spotkać na tej ziemi.

- Wiem, ale to wszystko dzieje się tak powoli. Rozumiem, że potrzeba czasu, żeby powołać ogromną armię, ale nigdy nie przypuszczałem, że będę musiał walczyć z Jasmine, wiedziałem, że jest inna i w jej sercu znajdował się zimny mrok,  ale... po prostu to jest dla mnie za dużo. I jeszcze Clary teraz... - Kolejny raz po mojej twarzy słynęła pojedyncza łza na jej wspomnienie. Nie pomaga mi również jej głos, który od kilku dni jest nie do zagłuszenia.

Jace, odezwij się proszę. Wiem, że mnie słyszysz jak za każdym razem. Czemu mi to robisz? Czemu porzuciłeś mnie, Alec'a, Tessa'ę i wszystkich, którzy liczyli na Ciebie? Nie wierzę, że stchórzyłeś. Co oznaczają twoje słowa, że już cię więcej nie zobaczę...

Nie potrafię jej odpowiedzieć. Nie chcę, żeby usłyszała, jak mój głos się łamie, gdy wypowiadam jakiekolwiek słowa.

- Will, czemu to tak boli? - Nie wiem czemu, ale mój pradziadek woli jak zwracam się do niego po imieniu. Czasami ludzie potrafią zaskakiwać.

- Kochasz ją. To normalne. Pamiętam jak Tessa została narzeczoną Jem'a i mnie zaczęło coś rozrywać, choć wtedy sam ją do siebie zniechęcałem. A wszystko przez kłamstwo, które prześladowało mnie latami. Ale wiesz, wtedy coś we mnie pękło, zrozumiałem, że nie potrafię budzić się w inny sposób, niż przy tej pięknej kobiecie o szarych oczach. Wiesz, potrafiłem spędzać długie godziny wpatrując się tylko w jej tęczówki i na myśleniu, jak wielkim szczęściarzem jestem. - Słowa Will'a nie wiele mi pomogły, bo znałem tą historię, choć jego uczucia są tak podobne do tych, które targały mną właśnie teraz.

Tak będzie lepiej Clary. Dla ciebie i wszystkich. Przepraszam i... żegnaj.

Stój! Proszę, powiedz mi gdzie jesteś, potrzebuję cię. Cholera, czemu taki jesteś? Co my wszyscy ci zrobiliśmy? Czemu nie chcesz nam pomóc? 

Zastanawiałem się nad powiedzeniem jej całej prawdy. Może to jest jedyne wyjście.

Clary... Zabraliście mi serce, szczególnie ty. Archanioły, ba nawet najniższe w hierarchii Anioły nie mogą kochać. To jest nasze przekleństwo. Wtedy... Ta bariera... Clary, jesteś wolna, zabrałem od ciebie prawie wszystko co leży w anielskiej naturze. Zostały w tobie tylko umiejętności, których może pozazdrościć ci każdy Nocny Łowca. Tylko to mogłem ci podarować. Jesteś wolna i możesz ułożyć sobie życie z Alec'iem. Oboje na to zasługujecie, wybacz mi, że odszedłem, ale nie potrafię patrzeć na ciebie i jednocześnie wmówić sobie, że cię nie kocham. To koniec, sam poradzę sobie z wrogami Nieba i Ziemi. Poprowadzę dwie armie do walki i jako "Zwycięzca" zasiądę na białym koniu dzierżąc w dłoni łuk. To ja pojawię się jako pierwszy i zapoczątkuję gonitwę czterech jeźdźców zagłady. Jako ostatni z siedmiu Archaniołów zadmę w róg, zsyłając ostateczny koniec na ziemię. Przepraszam, to koniec dla tego świata, ale dla was, rasy Nephilim stworzyłem specjalny wymiar. Nie będziecie umierać, starzeć się, głodować, nie dosięgną was żadne klęski żywiołów. Jeśli mi się poszczęści, Bóg i mnie da ten zaszczyć, by przebywać między wami. A teraz czas na zakończenie mojego monologu. Mam nadzieję, że znalazłaś odpowiedzi na swoje pytania.

Jace, po co to wszystko? Czemu zabrałeś mi moje przeznaczenie? Dlaczego zachowałeś się jak egoistyczny dupek?

Bo cię kocham zbyt mocno, żebym wybaczył sobie jakąkolwiek krzywdę, którą ci wyrządziłem. Brama jest ukryta w mojej rezydencji. Kiedy nadejdzie czas, wszyscy powstali i żywi udadzą się w lepsze miejsce, każdy Nephilim, wilkołak, wampir i czarnoksiężnik. Będziesz wiedziała co robić. Dasz sobie radę. Pozdrów Alec'a i dbaj o niego.

Zakończyłem naszą rozmowę. Zablokowałem jej głos, który pewnie był pełny wyrzutu, bólu i zdziwienia. Miałem już dość tłumaczenia się przed nią.

- Idę potrenować. - Ta opcja wydawała mi się w tym momencie najlepszą z możliwych.

- Pójdę z tobą. Pokażę ci kilka cennych wskazówek, których nauczył mnie ojciec. - Właśnie w tym momencie poczułem się lepiej. Może nie mam obok siebie Clary, ale czuję się kochany i potrzebny. Chyba na razie powinno mi wystarczyć.

................................................................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz