sobota, 8 października 2016

Rozdział 8 cz.2


Pewnie. Jace gdzieś zwiał, Alec był załamany, a ja miałam ochotę gdzieś uciec. Uciec gdzieś daleko. Dalej niż zapomniany strych rezydencji. Siedziałam przy małym okienku wdychając zapach kurzu, podczas gdy reszta szukała Jace'a. Nikt nie wiedział, gdzie poszedł ale Tessa pamiętała, że wnuk chciał o czymś z nią porozmawiać, jeszcze przed wizytą Clave. Czy mógłby uciec ? 
Wyjrzałam przez okienko i zobaczyłam Alec'a, który rozmawiał o czymś z Magnusem. Szli powoli alejką wśród kwitnących kwiatów. Chłopak był załamany, nawet stąd to czułam. Bane podał mu paczkę chusteczek, musiał płakać i pociągać nosem.
Serce zaczęło mi się kroić, gdy patrzyłam na załamanego szatyna. To była moja wina. Może i nawet Jace przeze mnie uciekł ? Bo go znów obraziłam ? Ale on tego nie rozumiał. Nie rozumiał, jak to jest żyć w ciągłym strachu przed Clave, jak to jest ukrywać się zaledwie kilka minut jazdy od osób, które z zimną krwią zabiłyby mnie, moich rodziców i cały Krąg. Nie wiedział jak to jest, kiedy twój największy strach jest w twoim domu, a ty musisz do niego wyjść, uśmiechnąć się i zaprezentować mu się z najlepszej i najniewinniejszej strony. 
Poczułam łzy na policzkach. Ostatnio byłam coraz słabsza emocjonalnie. Za dużo naraz. Całe życie myślałam, że już mnie nic nie zaskoczy, ale myliłam się. Ostatnie dni sprawiały, że czułam się coraz gorzej. Zwinęłam się w kłębek.
Byłam zniszczeniem. Ciemnością. Końcem. Potworem. Czemu w ogóle się urodziłam ? Czemu anioły dały mi to cholerne serce ? 
- Czemu wszystko musi się teraz walić ?! - krzyknęłam i kopnęłam w stary kufer.
- Nie wiem Clary. - Podskoczyłam, gdy usłyszałam głos szatyna.
Alec siedział, przy wejściu na strych, na ostatnim szczeblu drabiny. Patrzył na mnie z bólem mieszającą się z troską. Drobinki kurzu tańczyły wokół niego w świetle, jaki wpuszczał na strych. 
- Przecież... 
- Widziałem jak patrzyłaś na mnie i Magnusa. Jako strzelec niemal wyborowy mam dobry wzrok no i zawsze runę - mruknął po czym zamknął klapę i podszedł do mnie.
Usiadł obok i popatrzył na mnie. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i podał mi ją. 
- Często płaczesz - stwierdził, gdy wycierałam złotą ciecz. 
- Tylko ostatnio. Wszystko wokół mnie się wali... Albo to ja wszystko niszczę jak w twoim przypadku...
- Jace wiedział o tym ? 
- Na to wygląda. Nie wiem, kto mu powiedział, ale nie ja. Wiedział od kogoś innego. 
- Nie powiesz mi od kogo. 
- To nie moja sprawa... Z resztą sprawy rodzinne Lightwoodów też nie są moją sprawą, ale nie mogłam ci nie powiedzieć. Zasługiwałeś by wiedzieć. 
- Czemu dalej wiszą tu ich twarze ? 
- Krąg często się zmieniał, a raczej jego skład. Wolimy wiedzieć, kto mógłby coś powiedzieć Clave na mój temat... Kogo się wystrzegać w tym domu. 
- Wystrzegałaś się mnie ? 
- Nie. Magnus mi sporo o was opowiadał i mówił mi, że jesteś lepszy od rodziców. 
- Muszę mu podziękować za taką opinię - mruknął, a ja uśmiechnęłam się lekko. 
Zawiał chłodny wiatr wieczorny. Przez parę dziur pomiędzy sufitem, a ścianami przedarł się na strych. Zadrżałam. 
Alec musiał to zauważyć. Przytulił mnie ramieniem.
- Chłodnawo tu. 
- Niektóre ściany mogą być nieszczelne. To jedna z pierwszych rezydencji jakie powstały w Idrisie. 
- Na dole nie ma takiego zimna - zauważył. 
- Ogrzewanie... Tylko inne. Piec i rurki - mruknęłam. 
Magnus mówił mi jak ogrzewa się domy Przyziemnych i niektóre Instytuty, które powstały jeszcze w XX, a nawet XXI wieku. 
- Clary... Co się dzieje ?  
- Ja i Jace będziemy musieli pokonać...
- Nie o to m chodzi. Co się z tobą dzieje ? Widzę, że coś jest nie tak. Może nie znam cię długo, ale skoro każdy patrzy na ciebie ze współczuciem, siedzisz sama w kurzu, na strychu mimo, że jest tu zimno, często płaczesz... Coś musi się dziać. 
- Nie mogę ci powiedzieć Alec. Obiecałam, że nikomu nie powiem. 
- Clary. Możesz mi zaufać. Nie jestem jak moi rodzice. Ne wydam cię nikomu nawet jeśli by mieli pozbawić mnie Znaków...
- Nie mów tak. Nie wiesz o co chodzi i...
- Wyjaśnij mi. Clary. Chcę ci pomóc. Mam cię chronić i będę to robić, okey ? Choćbyś tego nie chciała będę i koniec - szepnął. 
Nic nie powiedziałam. Nie wiedziałam, co niby miałam odpowiedzieć szatynowi. Milczałam więc patrząc na podłogę. 
Nie trwało to jednak długo. Młody Lightwood ujął mój podbródek dłonią i niejako zmusił do patrzenia prosto w jego niebieskie tęczówki. Piękne błękitne tęczówki. 
- Alec nie mogę... - szepnęłam
- Ktoś cię skrzywdził ? Co się dzieje ? Chcę ci pomóc. Może nie wiele rozumiem z tego co się dzieje, ale nie pozwolę ci tak cierpieć. Clary... Pozwól sobie pomóc.
Zamknęłam oczy. 

Zobaczyłam sale treningową wspinałam się po raz kolejny na linę, żeby przejść po belkach. Tata czekał na mnie na belce patrząc jak się wspinam. 
Kiedy stanęłam na belce chciałam sama iść, ale tata złapał mnie za ramiona. Stanęłam i odwróciłam się do niego z pytaniem w oczach. 
- Skoro nie umiesz to pozwól sobie pomóc Clary. Sama nie zwojujesz wiele. Pozwól, że ci pomogę...

- Clary - usłyszałam.
Otworzyłam oczy. Alec patrzył na mnie. Był zmartwiony. Trzymał obiema dłoniami moją twarz. Pogładził mnie po włosach, kiedy rozchyliłam szerzej powieki. 
- Co się... ? 
- Jestem samym złem Alec. Anioły dały mi cząstkę Lucyfera... - szepnęłam ledwie słyszalnym głosem. 
- Co ? Ale ty jesteś dobra i...
- Dały mi jego moc, którą stracił upadając, ale ta potęga może sprawić, że upadnę jak on. Jestem tak potężna, że tylko Jace może mnie pokonać. Jestem Poranną Gwiazdą... To ja mam rozpocząć koniec zła i zaprowadzić Nefilim do nowej epoki...
Alec patrzył na mnie. Skanował każdy szczegół mojej twarzy. Wreszcie wziął dłoń z mojego policzka i objął nią moją chłodną dłoń. 
- Nie jesteś zniszczeniem Clary. Może i krótko cię znam, ale wiem, że ty jesteś od tworzenia. Jesteś artystką. Malarką. Ty nigdy niczego nie zniszczyłaś...
- A w sprawie twoich rodziców ? 
- To oni zniszczyli mi kawałek życia. Nie ty. Ty nic nie zniszczyłaś i nie zniszczysz. Nie jesteś do tego zdolna... - szepnął zbliżając swoją twarz do mojej. 
Nasze oddechy mieszały się ze sobą. I podobało mi się to. Miałam motylki w brzuchu. Otarł swoim nosem mój nos. 
- Ty nie zniszczyłaś mi życia, ale można powiedzieć, że tworzysz jego nowy rozdział... 
- Alec... Chyba mnie przeceniasz...
- Cóż... Chyba nie - mruknął z lekkim uśmiechem.
Poczułam jego usta na moich. Przez krótką chwilę. Delikatnie przez chwilę nasze wargi dotykały się. Odsunął się jednak. 
- Przepraszam - wyszeptał. - Chciałem cię pocieszyć. Naprawdę nie chciałem tego... Nie myśl, że chcę cię jakoś wykorzystać, czy coś... - Wstał. 
Wstałam za nim i złapałam go za ramię, żeby go zatrzymać. 
- Alec, poczekaj. Mam pytanie. Moja kolej na zadanie pytań - mruknęłam.
Spojrzał na mnie. Gryzł swoją wargę. Nerwowo bawił się palcami w dłoni. 
- Clary...
- Alec, nie chcę czytać w twoich myślach, więc po prostu powiedz. Co do mnie czujesz ? Albo czy cokolwiek czujesz ? Czy ten drobny jak na razie incydent coś dla ciebie znaczy ?
Chłopak patrzył na mnie tymi pięknymi, błękitnymi oczami. Podszedł do mnie i ujął moją twarz dłonią. 
- Od momentu, w którym cię zobaczyłem Clary wydawałaś mi się najpiękniejszą dziewczyną jaką zobaczyłem. Jednak dziś... Dziś się przekonałem, że... Że to co widziałem to fasada, pod którą ukrywa się anioł. Chyba nawet mój anioł stróż. I nie obchodzi mnie to, że możesz upaść jak Lucyfer, bo wiem, że ty tego nie zrobisz, bo jesteś za dobra. A ty jesteś aniołem. Aniołem, który... Którego chce mieć przy boku, bo wprowadza światło do mojego życia. I możesz to nazwać samolubstwem, ale... Ale chcę być z tobą, okey ? Teraz wiem, że chcę ci pokazać, że nie jesteś zniszczeniem. Kiedy mi to powiedziałaś wiedziałem, co chcę zrobić. Pokazać ci co stworzyłaś, a raczej co zaczęłaś tworzyć. Zniszczyłaś kłamstwo, na którym byłem wychowany. Teraz proszę cię, abyś została ze mną i pokazała dobrą drogę aniele...  Clary... Na Anioła chyba jestem tobą nie tylko zauroczony, a zakochałem się okey ? I zrozumiem jeśli ty tego nie czujesz...
- Akurat czuję to... - szepnęłam. 
Podeszłam do niego jeszcze bliżej. Umieściłam dłoń na jego ramieniu i stanęłam na palcach, żeby go delikatnie pocałować, jednak dalej był trochę za wysoki bym sięgnęła jego ust. 
Chłopak zrozumiał jednak i delikatnie pochylił się łącząc nasze usta. Przysunął do siebie i delikatnie wplątał dłoń w moje włosy. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy odsunął się i oparł swoje czoło o moje. 
- Jesteś taka drobna. Taka drobna, dobra istotka, która zmienia świat... 
-  Drobna więc potrzebuje ochrony - szepnęłam.
- Zapewnię ci ją kochanie - szepnął i pocałował mnie w nos.
- Kochanie ? 
- Wolisz aniołku ? A może słoneczko ? Płomyczku ? 
- Już masz dla mnie przezwiska ? Szybki jesteś. 
- Wolę cię zdobyć przed innymi.
- Zdobyć ? 
- Zdobyć twoje serce...

4 komentarze:

  1. Nieeeeeee!!!!! Tylko nie to!!!!!!!!!
    A tak na poważnie całkowity zwrot akcji. Kobieto szatanie ja chcę Clace. Chodź Ary lub Clalec chyba można znieść. A teraz już tak na 100% poważnie piszesz cudownie i kocham ten blog. I love you!! I wszystkich komentujących też!!❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
    Livcia

    OdpowiedzUsuń