sobota, 1 października 2016

Rozdział 8 cz.1

Nienawidzę Cię.

Powiedziałem co czuję i ruszyłem w jakąś nieznaną mi część rezydencji. Niestety Jonathan nadal nie zdołał mnie po niej oprowadzić. Czułem jednak, że zbliżam się do sali treningowej, w której ukryliśmy Valentine'a. To dzięki jego energii wiedziałem gdzie mam iść.

Musiałam mu powiedzieć. Miał prawo wiedzieć. Ciesz się, że nie wspomniałam o tym, że jego rodzice posłali Ciebie i jego na śmierć i tylko dzięki Razajelowi żyjecie.

Miałem ochotę śmiać się, płakać i walczyć z demonami.

Wiesz co, mów mu o wszystkim. Przecież on kurwa może być jeszcze bardziej zniszczony.

Czemu teraz nagle zaczęła mnie słuchać i rozmawiać ze mną. Przecież jestem totalnym zerem, zadufanym w sobie dupkiem i moje słowa są mniej warte niż przysięga ze strony demona.

Jace, ja zrobiłam to dla jego dobra. Miał całe życie tkwić w kłamstwie?

Może Clary miała racje, ale nie czuła w sobie teraz uczuć Alec'a. On jest załamany. Czuje się zdradzony i okłamywany. A ja? Po raz pierwszy w swoim życiu miałem w sobie nagromadzenie tylu negatywnych myśli. W moim przypadku, było to wręcz niemożliwe, a jednak. Rozpierała mnie energia, a w głowie zaczynały pojawiać się mroczne wizje, które na swój sposób były intrygujące.

Wiesz co? Ty najlepiej wiesz co jest najlepsze dla innych, ale o sobie już nie myślisz. Wiesz, to jest śmieszne.

Nie wiem, skąd we mnie jest we mnie tyle niechęci do ludzi i wszystkiego co się z nimi wiązało. Zacząłem rozumieć moją siostrę. Ona miała dużo racji, kiedy raniła wszystkich 'dobrych' ludzi, bo tak na prawdę nie byli nic warci.

Jace, co się dzieje? Czemu jesteś taki zły. Czy twój parabatai nie zasługiwał na prawdę. Chciałbyś być tak traktowany, jak chciałbyś go traktował? 

A co ty wiesz o mnie i Alec'u, co? Nie wiesz przez co przeszliśmy. Jego rodzice spisali dawno na straty. Wiedzieli, że skoro jest moim parabatai, to Clave będzie chciało zniszczyć nas oboje. Jeszcze Jasmine raniła nas oboje...

Przestań. To jest przeszłość. Teraz jesteście częścią nas. My nie zdradzamy swoich, kochamy jak własną rodzinę. Jace, ja wiem, wiele złych rzeczy was spotkało, ale nie poddawaj się im. One cię zniszczą. Wystarczy, że ja jestem niebezpieczna.

Nie wiedziałem, o czym ona mówiła, ale wcześniejsze słowa mnie nieco uspokoiły. Nie rozumiem, dlaczego wystarczy jej kilka słów, abym znów widział drugą, lepszą stronę życia. To dziwne uczucie, które po raz pierwszy czułem tak intensywnie, byłem komuś potrzebny. Nagle poczułem się pusty. Oparłem się o ścianę, po której opuściłem się do pozycji siedzącej.

- Ja nie jestem na tyle silny... To jest zbyt ciężkie... - Zaszlochałem. Mój pusty szept nie dotarł do żadnych uszu. Nikt nie przyszedł, nie pomógł poukładać tego wszystkiego w mojej głowie. Właśnie teraz zdałem sobie sprawę, że potrzebuję innych osób, które mnie wspierały, były obok, doradzały w każdej, nawet najbardziej błahej sprawie. Babciu, jadę do ciebie. Musimy porozmawiać.

~~~ pół godziny później ~~~

Jace, gdzie ty jesteś? Czemu Alec przestaje wyczuwać twoją energię?

Ha ha ha, ta młoda Morgenstern'ówna już opanowała rozmowy umysłowe? Brawo braciszku.

- Jasmine, co on z ciebie zrobił? Czemu się poddałaś jego woli? - Moja siostra nie wyglądała już jak człowiek. Miała skórę bledszą, niż jakikolwiek wampir, włosy koloru gnijącej trawy, a tęczówki pozbawione jakiejkolwiek barwy. Pozbawiona ust twarz komponowała się idealnie z kościstą posturą.

On mnie stworzył. Do niego należę. Zresztą tak samo jak ty.

- Nie prawda. Mam w sobie anielską posokę, pobłogosławiło mnie sześciu Archaniołów...

Siedmiu, jeśli mamy być szczegółowi. Zanim Archanioły cię pobłogosławiły, Lucyfer zdołał rzucić na nas oboje klątwę. Niedługo będziesz do nas należał. Ale na razie musimy się pożegnać. Do zobaczenia braciszku.

Moja siostra zaczęła się dematerializować. To było niemożliwe. Nikt tego nie potrafi. Nawet najważniejsi Archaniołowie.

Pamiętaj, dzieci są silniejsi od swoich rodziców.

To zdanie dało mi do myślenia. Czy ja mógłbym być tak potężny?

....

Miśki, kocham was bardzo mocno, ale nie wiecie, jak mało miałam motywacji, kiedy widziałam, że tak słabo skomentowaliście posta Juli... Mamy za każdym razem dawać progi komów, żeby dowiedzieć się, co sądzicie o opowiadaniu? Ja na prawdę teraz mam bardzo mało czasu, bo szkoła i cała masa nauki, ale mobilizuję się i poświęcam kilka godzin, żeby stworzyć dobrą notatkę i mega jestem zawiedziona, że tak niewielu czytelników poświeca te kilka minut, żeby napisać swoją opinię. Nie chcę wyjść na tą gorszą, bo Jula nie wymaga. Jej też jest przykro. Ostatnia notatka na jej blogu to pokazuje.

~A

3 komentarze:

  1. Bardzo mi przykro,że wam jest przykro. Troche głupio zabrzmiało,ale tak jest. Po jej poście, o którym napisałaś po prostu się popłakałam. Twój post jak zawsze był cudny. Bardzo podoba mi się twój styl pisania orza twoje imię. To ty mnie do niego przekonałaś, bo przedtem go nie lubiłam. Urzeka mnie w was wasza więźć jak prawdziwe parabatai. Jeśli w wakacje lub ferie będziecie koło Mielna, Koszalina koniecznie napiszczie. Uwielbiam, kocham, pozdrawiam!! ❤ ❤ ❤ ❤ ❤
    Livcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te kilka milych słów. Ostatnio miałam gorszy czas, na biol-chemie nie dają oddechu i w sumie to nawet nie miałam ochoty, żeby napisać swoją część. Cieszę się z tej garstki osób, które coś piszą pod naszymi blogami, ale patrząc na liczbę wyświetleń postów, to krew mnie zalewa i jest po prostu smutno. W sumie moje imie nie mówi kim jestem. To moje słowa i czyny mnie określają. Jeszcze raz dziękuję za tyle milych słów.

      Usuń
    2. Nie ma za co dziękować, bo po tak świetnym poście jest obowiązkiem napisać komentarz. A co do imienia to po prostu jakoś mi nieleżało, a teraz się w nim zakochałam. Rozumiem cię bo sama mam chemię z jedną z ostrzejszych pań, a niektórzy po prostu jej się boją. I pamiętaj ta garstka zawsze będzie z wami. Życzę weny i pozdrawiam z meczu Energa AZS Koszalin vs Vistal Gdynia. ❤❤❤❤❤❤
      Livcia

      Usuń