- Dumny jesteś z siebie pajacu? - Słyszę głos braciszka tej rudej, wiecznie skrzywdzonej panienki. Nie, ja jestem niezniszczalny, mam zajebiste życie i czego jeszcze mi potrzeba, a tak spokoju.
- To ty powinieneś być dumny, że przez ciebie tu leżę. Widocznie rodzina zawsze ma te same cechy. Nie znasz mnie, to nie oceniaj do cholery. Taki sam krótko wzrokowiec jak siostrzyczka. Nie mówię, że to super przeżycie umierać, ale nie tylko ona miała trudne życie. - Przerwałem na chwilę, bo znów poczułem przeraźliwy ból, choć runa nałożona przez tę dziewczynę naprawdę była silna. - Możecie wyjść na chwilę, muszę odpocząć. Alec niech zostanie, on też musi zregenerować siły. - Czułem, że płomień coraz bardziej chłonie moje mięśnie. Krew niespokojnie przepływała przez serce. Słabłem, ale nie dałem tego po sobie poznać. Wszyscy już prawie opuścili pomieszczenie.
- Jace, nie przesadziłeś trochę. Ty też nie znasz tej dziewczyny, a oceniasz ją. - Usłyszałem spokojny głos mojego parabatai. On jedynie mnie znał i wiedział, że ranienie ludzi to mój sposób na ratowanie ostatniej części siebie, która potrafi jeszcze kochać. Może ma rację, ale nie chcę się znów przejechać na swoich uczuciach. Nie chcę ufać już nikomu, wystarczy mi tylko Alec i Magnus. Tak, ten drugi też jest ważną osobą w moim życiu, Może zachowuje się czasem nieodpowiedzialnie, ale to on sprawił, że w ogóle postanowiłem choć trochę uchylić drzwi swojego życia innym ludziom.
- Wiem Alec, po prostu się boję. Wiesz, że dużo już straciłem i jeśli pozwoliłbym sobie na obdarzenie zaufaniem osoby, która uważa się za lepszą niż pół świata, bo zmartwychwstała i Anioły się nią opiekują, a później zraniła mnie jak jednego z demonów, to już bym się nie pozbierał. Nie chciałbyś, żeby twój parabatai skończył jako samobójca. - Chciałem się podnieść do pozycji siedzącej, ale ból uderzył we mnie jeszcze mocniej. Chyba tym razem i Alec to poczuł.
- Jace, wszystko w porządku? Poczułem jakieś lekkie ukłucie bólu w okolicy serca. Ty wcale nie zdrowiejesz, prawda? - No pięknie. Teraz tylko paniki Alec'a mi brakowało.
- To nic groźnego, wyślij wiadomość do Bane'a, żeby się tu teleportował. - Wiem, ze to go jeszcze bardziej przestraszyło, bo jeśli prosiłem o pomoc Magnus'a, to nie było zbyt kolorowo. Na szczęście mój przyjaciel już o nic się nie pytał, tylko zaczął coś pisać coś na kawałku kartki. Kiedy wiadomość była już gotowa, podał mi ją. Wziąłem ją pomiędzy dłonie i się skoncentrowałem na odbiorcy i po chwili został po niej już tylko popiół. Tak, sam potrafiłem wysyłać ogniste wiadomości do różnych osób i w różne zakątki świata. Nikt oprócz naszej trójki o tym nie wiedział, bo prawdopodobnie stałbym się obiektem badań.
- Już jestem. - Dobrze znaliśmy ten głos. Magnus.
- Coś nie tak jest z Jace'em. Oberwał posoką demona i zamiast czuć się lepiej, jest coraz gorzej. - Dziękuję ci Alec, sam nie umiem mówić i musisz to zrobić za mnie.
- Gdzie dokładnie trafiła cię posoka? - Tym razem czarownik spojrzał na mnie. Zanim jednak zdążyłem otworzyć usta zwrócił się jeszcze do Alec'a. - A ty czemu nie czujesz bólu?
- Clary nałożyła na nas silne runy, ale widać Jace'owi nie pomogła ona tak samo jak mnie. - Kiedy wreszcie miałem chwilę, żeby coś powiedzieć, nareszcie wydobyłem z siebie głos.
- Trafiła mnie dokładnie w bliznę. - Nie musiałem mówić w jaki sposób, ani o którą bliznę chodzi. Nagle mina Magnusa zbladła.
- Alec, musisz jechać do rezydencji Herondale'ów. Tessa musi mi pomóc. - Nie dowierzałem temu, co usłyszałem. Bane nigdy nie potrzebował niczyjej pomocy. Mój parabatai w tempie natychmiastowym opuścił pokój. Zanim jednak zamknął drzwi usłyszałem "Gdzie idziesz?" i krótką odpowiedź Alec'a "Po pomoc dla mojego przyjaciela.". Chciałem usłyszeć coś więcej, ale Magnus zaczął prowadzić ze mną wywiad.
- Jak to się stało? Tak samo z siebie? - Widziałem jego zaniepokojenie. Czy ze mną jest aż tak źle?
- Brat tej dziewczyny mnie nią oblał, kiedy wykonywali swój test na mnie. Zrobił to, bo niepochlebnie myślałem o tej całej Clary. Oni od razu mnie ocenili, czułem wszystkie uczucia jakimi mnie obdarzyli, kiedy tylko spojrzeli na mnie. Clarissa od razu mną pogardziła, wyśmiała w myślach i w ogóle. Jonathan zaczął uważać mnie za lalusia i pana wszystko wiedzącego. Ja bez run znam myśli ludzi i niby to daje mi nad nimi przewagę, ale nie chwalę się tym od razu. Gdybym był taki jak on, to pewnie powinienem mu wpierdolić wtedy, kiedy nawet nie poznałem jego imienia. - Przerwałem, bo znów poczułem falę bólu.
- Jace, wiesz, że jesteś od niego lepszy. To nie słowa i myśli tworzą legendę o człowieku, tylko jego czyny. Jesteś człowiekiem dumy, ale jeśli trzeba potrafisz schować ją do kieszeni i pomóc nawet swojemu wrogowi. - Uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. I właśnie za to go uwielbiałem. Zawsze mnie potrafił podnieść na duchu.
- Co u Jasmine? Jeśli Tessa tu jest, to co z nią? - Magnus jako jedyna osoba spoza rodu, wie o kim mówię. O mojej siostrze bliźniaczce.
- Jace, jak ci mam to powiedzieć. Jej demoniczna siła wzrosła i teraz dowodzi armii istot, z którymi przyjdzie wam się zmierzyć. - Nie wierzę, przecież miała zostać jedną z Żelaznych Sióstr i znormalnieć. Prawda jest taka, że ona jako jedyna żeńska strona mojego rodu odziedziczyła bliznę w kształcie gwiazdy. Niestety nie taką jak ja mam, czyli symbol Dawida, a idealny Pentagram.
- Kurwa, przecież miała wstąpić do zakonu. Tessa nie dała rady jej okiełznać? Przecież moja matka i ojciec kilkukrotnie nadkładali jej dobro ponad moje. To ona była ich oczkiem w głowie. Przecież ona jest ode mnie szybsza, ma lepiej ogarniętą strategie. Ja nie wygram z nią. Ojciec wyszkolił ją na prawdziwą wojowniczkę. - Poczułem łzy w oczach. Byłem tak bezsilny i jeszcze ten cholerny ból. Czemu to życie mnie tak nienawidzi? - Clarissa, wejdź a nie czisz się za tymi drzwiami. - Czułem jej obecność. Wiedziałem, że tam jest. Musimy się pogodzić, bo przecież bez naszej współpracy wszystko zostanie zniszczone.
- Ale jak ty... Przecież użyłam runę... - Starała się jakoś tłumaczyć. Nie musiała.
- Jest ok. Przepraszam, że cię oceniłem tak pochopnie. Muszę ci zaufać, a ty zrobić to samo co do mojej osoby. - Uśmiechnąłem się lekko, ale nagły ból w sercu tak mnie zaskoczył, że nie zdążyłem zagłuszyć okropnego jęku.
- Magnus, czemu moja runa nie pomaga mu? - Czemu ona jest spanikowana? Przecież byłoby jej łatwiej bez balastu... - Nawet tak nie myśl debilu. Też umiem czytać w myślach bez run. - Nie dziwi mnie to Clary.
- Posoka wżarła się przez bliznę, którą macie oboje. To ona nadaje wam prawo do chodzenia po ziemi. To przez nią do waszych serc wpłynęła cząstka duszy Anioła. - Dobra, nie rozumiem tego.
- Magnis'ie, musisz mu opowiedzieć. On nie rozumie. - Dziękuję Clary. Ładny uśmiech, zachowaj go dla Alec'a. Tylko nie wymieniajcie śliny, kiedy będę blisko, ok? - Nie ma sprawy. Jeszcze jakieś życzenia? - Nie, tyle wystarczy. W tym momencie oboje się uśmiechnęliśmy do siebie.
- Jace, miałem ci to wcześniej powiedzieć, ale Maryse i Robert mi przeszkodzili. Jeden z aniołów zstąpił na ziemię dwa razy w przeciągu pół roku. Kiedy był tu, uronił jedną łże, która zabrała mu cząstkę duszy, przez co ty, jako najsilniejsze wtedy nowo narodzone dziecko, wchłonąłeś ją. Z Clary było troszkę inaczej. Urodziła się martwa i tylko dzięki usilnym prośbom Valentine'a, na ziemi pojawił się Ithuriel i to jemu zawdzięcza cząstkę anielskiej duszy. Niestety, świat rządzi się swoimi prawami i w momencie gdy wy staliście się ziemskimi aniołami, dla zrównoważenia sił dobra i zła, dwójka dzieci wchłonęła cząstkę duszy demona. Jedną z nich jest twoja siostra bliźniaczka Jace, a co do tożsamości drugiego dziecka, nikt nie wie. - Zamarłem, to dlatego Jasmine się tak zachowywała.
- Magnus'ie, mógłbyś na chwilę wyjść. - Poprosiłem czarnoksiężnika. Chyba przeczuwał, co zamierzam zrobić.
- To może być niebezpieczne. Wiesz, że to zabiera dużo energii, a w tobie nadal kraży krew demona, która w każdej chwili może doprowadzić cię do śmierci. - Ostrzegł mnie Bane. Czyli jest ze mną źle.
- Jak to? On umiera? - Czyżbym słyszał strach w jej głosie. To miłe, może czuje skruchę i choć ociupinkę jej na mnie zależy.
- Jeśli Tessa nie pojawi się w ciągu dwóch godzin jego organizm zacznie być już tak podtruty, że serce przestanie pompować krew. Ta blizna jest twoim jak i jego najczulszym i najsłabszym miejscem. - Pięknie, jestem tu tylko kilka godzin i już przychodzi czas na mój koniec? Nie chcę tak kończyć.
- Magnus, ja wiem co robię, najwyżej moja praprababka będzie musiała się pospieszyć. - Uśmiechnąłem się do niego. A niby czarownicy są tacy okropni. Znam dwójkę wspaniałych i kochanych przedstawicieli tej rasy, więc to chyba tylko plotki. Po chwili po moim przyjacielu nie było śladu.
- O co mu chodziło? Co ty chcesz zrobić? - Clary spojrzała na mnie zdziwiona, ale też trochę speszona.
- Złap moją dłoń. - Wyciągnąłem w jej kierunku lewą rękę i zachęciłem, by ją chwyciła. Ta zamiast to zrobić, cofnęła się. - Zaufaj mi, nic ci nie zrobię. - Ponownie lekko uniosłem dłoń w jej kierunku. Tym razem niepewnie podeszła i położyła swoją malutką rączkę na mojej. - A teraz pokażę ci coś, czego nawet Alec nie widział, moje wspomnienia. - Zamknąłem oczy i zacząłem spoglądać w obrazy mojej przeszłości. Dzięki temu, że dziewczyna trzymała mnie za rękę, stworzyła się między nami więź i ona również je widziała. Wszystkie te piękne chwile, jak i te złe, przerażające i okrutne. Tych drugich przeżyłem więcej, np. Jasmine, która podpaliła moje włosy i na poparzoną głowę wylała posokę jakiegoś demona, która wykopała martwe ciało dziecka i zaczęła je patroszyć, a kiedy to zobaczyłem, zagroziła, że jeśli powiem o tym rodzicom, to zrobi to ze mną, tylko że na żywo, która utopiła mojego białego lisa dla zabawy, a później nabiła go na drewniany patyk i wysuszyła jego ciało. W niektórych momentach czułem, jak ciało Clary się spina i przechodzą przez nią dreszcze. Ale to nie był koniec, gdy mieliśmy po trzynaście lat, Jasmine rozgrzała kryształowy miecz i przejechała mi nim po plecach, zostawiając okropną ranę, na której miejscu mam teraz bliznę. To to wydarzenie skłoniło rodziców, do wysłania jej Tessa'ie, by przygotowała ją do bycia Żelazną Siostrą. Przez następny rok to ja zajmowałem uwagę w rodzinie i to ze mną tata ćwiczył całymi dniami. Niestety wtedy wydarzył się ten wypadek i nagle straciłem wszystko co kochałem. Przez kolejne lata poznałem tylko dwie dziewczyny, którym zaufałem, może nawet coś do nich poczułem, ale niestety w późniejszym czasie one wybierały Alec'a i tworzyli swoje pary. Po tamtym zdarzeniu wolałem od razu zrażać do siebie płeć piękną, żeby nie cierpieć, bo moja psychika już bardzo była zwichrowana i nie dałbym sobie rady, gdybym jeszcze raz się przejechał na kimkolwiek. Wstyd się przyznać, ale ja nawet raz się nie całowałem. Nie znałem miłości aż tak dobrze, żebym jej pragnął, bo odkąd pamiętam tylko mnie raniła. Teraz pojawiały się obrazy ostatnich wydarzeń. Gdy kończyłem już wspominać to wszystko, lekko uchyliłem oczy. Po polikach Clary płynęła złota posoka. Czy ona płakała?
- Czemu płaczesz krwią? I czemu w ogóle to robisz, to już było. - Starałem się podnieść, ale nie miałem już sił.
- Ty tak nie masz? Przecież też jesteś ziemskim aniołem. - Teraz się zdziwiłem. Czy ja też gdy ronię łzy, stają się złotą posoką? Nie zwracałem na to uwagi, może to prawda. - Przepraszam, nie wiedziałam. Wtedy kiedy się przedstawiłeś z taką arogancją, pomyślałam że jesteś kolejnym, wielkim Nocnym Łowcą, co nawet nie umie się posługiwać bronią.
- Nie ma za co, ja też nie byłem lepszy. To co, między nami zgoda? - Wyciągnąłem w jej stronę rękę, ale ona się tylko uśmiechnęła i przytuliła. Zrobiła coś, czego nie pozwalałem robić nawet Alec'owi. Ale w tamtym momencie mogłem jedynie objąć ją i zamknąć oczy. Przestałem już czuć cokolwiek. Po prostu zamknąłem oczy i zobaczyłem Razjela. Czy to mój koniec?
................................................................................................................
Niestety nie dałam rady skleić filmiku, bo pracuję na nowym programie i ogólnie wczoraj praktycznie na nic nie miałam czasu i publikuję wam za to baaardzo długi rozdział, z którego po prostu jestem dumna. Buziaczki
~PB
Cudowny rozdział czekam na next♥♥
OdpowiedzUsuń